Sąd uchylił wyrok sądu pierwszej instancji i umorzył postępowanie w sprawie dziennikarki Ewy Siedleckiej oskarżonej o zniesławienie i znieważenie.
Ewa Siedlecka miała prawo bazować na innych publikacjach medialnych – uznał Sąd Okręgowy w Warszawie, a umorzenie postępowania uzasadnił niską szkodliwością czynu. Wyrok jest prawomocny. HFPC złożyła w sprawie opinię przyjaciela sądu.
Afera hejterska i komentarze dziennikarki
W sierpniu 2019 r. na portalu Onet opublikowano artykuły Magdaleny Gałczyńskiej dotyczące grupy związanej z Ministerstwem Sprawiedliwości mającej na celu dyskredytowanie wybranych przedstawicieli środowiska sędziowskiego krytycznie wypowiadających się o reformach sądownictwa (tzw. afera hejterska). Do artykułów Magdaleny Gałczyńskiej wkrótce dołączyły kolejne publikacje innych mediów.
Dziennikarka Ewa Siedlecka opublikowała na swoim blogu dwa komentarze na temat afery hejterskiej i udostępniła na swoim koncie na Twitterze poświęcony jej artykuł Anny Mierzyńskiej z portalu OKO.press. Dodała swój komentarz, w którym nazwała osoby wymienione w artykule hejterami, opierając się na publikacjach dziennikarki Onetu i dziennikarki OKO.press. W odpowiedzi dwóch sędziów opisywanych w artykułach – Maciej Nawacki i Konrad Wytrykowski – złożyło przeciwko dziennikarce prywatny akt oskarżenia. Zdaniem sędziów, pisząc o ich udziale w aferze hejterskiej, Siedlecka dopuściła się przestępstw zniesławienia (art. 212 § 2 Kodeksu karnego) oraz znieważenia (art. 216 § 2 k.k.).
Sąd I instancji: winna
W listopadzie 2021 r. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia uznał Ewę Siedlecką za winną zniesławienia i znieważenia i nakazał jej zapłatę 3 tysięcy złotych grzywny oraz po 2 tysiące złotych nawiązki dla oskarżycieli. Sąd stanął na stanowisku, że dziennikarka nie dochowała standardu rzetelności dziennikarskiej, ponieważ przed napisaniem spornych komentarzy nie zebrała wystarczających dowodów na udział oskarżających ją sędziów w aferze hejterskiej. Obrońcy oskarżonej wnieśli od tego wyroku apelację.
Warto podkreślić, że wyrok sądu w pierwszej instancji zapadł z udziałem sędziego Michała Kowalskiego, który złożył oświadczenie, by wyłączyć go od orzekania w sprawie ze względu na jego kontakty towarzyskie z wiceministrem sprawiedliwości, który miał być odpowiedzialny za organizację tzw. afery hejterskiej. Mimo tego sędzia nie został wyłączony od orzekania
– tłumaczy Zuzanna Nowicka, prawniczka HFPC.
Sąd II instancji: dziennikarka miała prawo oprzeć się na innych publikacjach. Ujawnienie tzw. afery hejterskiej w odbiorze społecznym stanowi fakt medialny
Wyrok sądu drugiej instancji zapadł 27 maja 2022 roku. Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił wyrok sądu I instancji i umorzył postępowanie z uwagi na znikomy stopień społecznej szkodliwości czynów zarzuconych oskarżonej.
W ustnym uzasadnieniu sąd podkreślił, że w odbiorze społecznym ujawnienie tzw. afery hejterskiej na portalu Onet stanowi fakt medialny. Z tego powodu, jak również biorąc pod uwagę treść publikacji Anny Mierzyńskiej oraz Magdaleny Gałczyńskiej, oskarżona dziennikarka miała prawo bazować na artykułach Onetu i OKO.press.
Oceniając szkodliwość społeczną czynów dziennikarki jako znikomą, sąd zwrócił uwagę w ustnym uzasadnieniu, że ujawnienie tzw. afery hejterskiej odbiło się szerokim echem społecznym i wywołało słuszne oburzenie. Zdaniem sądu, problematyka ta, z uwagi na zainteresowanie ogółu społeczeństwa, niewątpliwie spowodowała konieczność podjęcia stosownej reakcji ze strony prasy. Sąd jednocześnie zauważył, że publikacje Ewy Siedleckiej miały charakter następczy w stosunku do doniesień prasowych, w których przedstawiono kulisy tzw. afery hejterskiej. Dodatkowo sąd odnotował, że dziennikarka stosowała w zakwestionowanych publikacjach pojęcia niedookreślone (np. „mieli działać”), które w ocenie sądu nawiązywały do innych publikacji.
Cieszymy się, że sąd w ustnym uzasadnieniu przyznał, że Ewa Siedlecka miała prawo opierać się na innych publikacjach medialnych
– mówi Konrad Siemaszko, prawnik HFPC.
W ten sposób sąd potwierdził prawo dziennikarzy i dziennikarek do komentowania doniesień medialnych o ważnych wydarzeniach budzących zainteresowanie opinii publicznej
– dodaje Zuzanna Nowicka, prawniczka HFPC.
Wyrok jest prawomocny.
HFPC: Istotna jest wiarygodność źródeł, a publicystyka ma inny charakter niż dziennikarstwo informacyjne
Helsińska Fundacja Praw Człowieka złożyła w postępowaniu apelacyjnym opinię przyjaciela sądu. W swojej opinii Fundacja przywołała podstawowe standardy międzynarodowe, które powinny być uwzględniane przy dopuszczalność ingerencji w wolność słowa, z której skorzystała Ewa Siedlecka, publikując sporne komentarze oraz tweet. Zgodnie z nimi należy uwzględnić takie aspekty, jak:
• szczególna rola, jaką oskarżona pełni jako dziennikarka w społeczeństwie demokratycznym,
• znaczenie, jaką jej publikacje miały dla debaty publicznej oraz
• status osób publicznych, który mają oskarżyciele.
Ponadto Fundacja wskazała, że poziom wymaganej rzetelności dziennikarskiej jest uzależniony od charakteru spornych wypowiedzi, czyli tego, czy były one faktem czy opinią. Jak podkreśla Europejski Trybunał Praw Człowieka, opinie na temat zdarzeń politycznych lub o znaczeniu publicznym wymagają wykazania jedynie „niewielkiej podstawy faktycznej”. W przypadku zaś wypowiedzi o faktach, a zwłaszcza wypowiedzi mających charakter potencjalnie zniesławiający, kluczowa jest rzetelność źródeł, na których były one oparte – przy czym inne, wiarygodne publikacje mają w tym aspekcie szczególny status.
Co więcej, przy ocenie zasadności ingerencji w wolność wypowiedzi trzeba uwzględnić zróżnicowanie gatunków dziennikarskich. Dziennikarstwo publicystyczne, w którym mieszczą się komentarze takie jak te opublikowane Ewę Siedlecką, pełni inną funkcję niż dziennikarstwo informacyjne, a co za tym idzie – zarówno poziom rzetelności dziennikarskiej, jak i styl wypowiedzi powinien być oceniany z uwzględnieniem cech charakterystycznych danego stylu.
Fundacja przypomniała także, że ingerencja w prawa zagwarantowane w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka może być dopuszczalna tylko wtedy, gdy jest proporcjonalna do, a ewentualna odpowiedzialność karna powinna być traktowana jako ostateczność.
Nie można zapomnieć także o tzw. efekcie mrożącym, czyli formie autocenzury w obawie przed konsekwencjami za swoje słowa. Wpływa on negatywnie na kształtowanie debaty publicznej, i to nie tylko na Ewę Siedlecką, lecz także na inne dziennikarki i dziennikarzy opisujących tzw. aferę hejterską lub inne nadużycia władzy
– wyjaśnia Konrad Siemaszko.
Opinia HFPC została przygotowana w ramach pomocy prawnej dla dziennikarzy i dziennikarek wspieranej przez Media Defence.