Prezydencki projekt ustawy o Sądzie Najwyższym próbuje wykonać wyroki Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, w których podważono niezależność Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Ale to chybiona próba – ocenia Helsińska Fundacja Praw Człowieka w swojej opinii prawnej projektu.
Głównym założeniem przedstawionego przez Prezydenta projektu jest zastąpienie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego Izbą Odpowiedzialności Zawodowej. Miałoby w niej zasiadać 11 sędziów wyznaczonych przez prezydenta z grona ponad 30 wylosowanych sędziów Sądu Najwyższego.
Taki sposób obsadzenia tej Izby jest w naszej opinii nie do pogodzenia z zasadą niezależności sądownictwa. Może przy tym mimowolnie prowadzić do dostosowywania składu Izby do oczekiwań względem jej orzecznictwa
– wskazuje adw. Marcin Wolny, prawnik HFPC.
Nowa tylko nazwa?
Wątpliwości HFPC budzi także fakt, że w skład nowej izby wejść będą mogły również osoby wcześniej powołane do Izby Dyscyplinarnej. Projekt nie zawiera w tym względzie odpowiednich zabezpieczeń. „Może to ponownie prowadzić do zakwestionowania systemu odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej i Europejski Trybunał Praw Człowieka.
Trudno uznać takie rozwiązanie za wykonanie wcześniejszych orzeczeń tych trybunałów
– ostrzega Marcin Wolny.
Za co czeka odpowiedzialność dyscyplinarna
Projekt w niewielkim stopniu odwołuje się do szeroko określonych możliwości pociągnięcia do odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziego. Pojawiła się w nim jednak ważna zmiana – do tej pory sędziowie, którzy kwestionowali w orzeczeniach status innego sędziego, ponieważ został on powołany przez upolitycznioną Krajową Radę Sądownictwa, byli narażeni na konsekwencje służbowe na mocy tzw. ustawy kagańcowej. Projekt prezydencki próbuje to nieco zmienić i dopuszcza możliwość badania okoliczności towarzyszących powołaniu sędziego, ale pod wieloma warunkami.
Po pierwsze, strona podająca w wątpliwość niezależność sędziego będzie musiała wykazać związek między okolicznościami jego powołania na urząd a orzeczeniem, jakie zapadło w danej sprawie. Dodatkowo strona postępowania będzie musiała podać dodatkowe argumenty, które potwierdzają brak niezależności sędziego. Co więcej, na zgłoszenie ewentualnych wątpliwości strona będzie miała tylko trzy dni od momentu wyznaczenia składu sędziowskiego.
Trudno nie uznać tych rozwiązań za próbę maksymalnego rozwodnienia tego mechanizmu i ograniczenia liczby sytuacji, w których strony będą w stanie podważyć okoliczności powołania sędziego
– dodaje Marcin Wolny.
Pytanie prejudycjalne bez strachu
Prezydencki projekt ustawy określa, że sędziowie nie będą odpowiadali dyscyplinarnie za kierowanie pytań prejudycjalnych do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej ani za badanie spełnienia wymogów niezawisłości i bezstronności sądu, co HFPC ocenia pozytywnie. Przypomnijmy, TSUE w wyroku z lipca 2021 roku podkreślił, że możliwość ukarania sędziego za zadanie pytania prejudycjalnego stoi to w oczywistej sprzeczności z rolą sądów krajowych w procesie stosowania prawa Unii Europejskiej. Mimo to do tej pory sędziowie mogli się liczyć z poważnymi konsekwencjami za zwrócenie się do Trybunału w Luksemburgu, jak na przykład zawieszona w swoich obowiązkach sędzia Agnieszka Niklas-Bibik.
Ten przepis to ważny krok w kierunku pełnego poszanowania przez Polskę wniosków płynących z orzeczeń TSUE. Jednak, patrząc na całokształt projektu, zdecydowanie niewystarczający dla wygaszania kryzysu praworządności w Polsce
– ocenia Marcin Wolny.