Helsińska Fundacja Praw Człowieka skierowała do Komendanta Głównego Policji pismo z prośbą o wyjaśnienie okoliczności bulwersującej interwencji policji w krakowskim szpitalu. Chodzi o sprawę pani Joanny, która zdecydowała się przeprowadzić aborcję farmakologiczną, a gdy skontaktowała się z lekarką psychiatrii, ta poinformowała policję jakoby kobieta zamierza popełnić samobójstwo, jak również, że przerwała ciąże.
Fundacja zwraca uwagę, że w toku wykonywania czynności służbowych funkcjonariusze Policji obowiązani są respektować godność ludzką oraz przestrzegać i chronić prawa człowieka. Choć pani Joanna nie popełniła przestępstwa i nie można jej było postawić zarzutów, podjęte wobec niej działania – w tym odebranie telefonu komórkowego i laptopa, obecność funkcjonariuszy Policji w trakcie udzielania świadczeń medycznych i ich utrudnianie, czy też prowadzenie niezgodnej ze standardami praw człowieka kontroli osobistej bez wyraźnej podstawy – zdają się być ukierunkowane na poniżenie kobiety i wywołanie efektu mrożącego w odniesieniu do aborcji.
Sprawa pani Joanny z Krakowa
Jak wynika z reportażu Pani Joanna zażyła tabletkę poronną. Do szpitala przyjechali policjanci, zabrali jej laptop i telefon, autorstwa red. R. Kijowskiej, wyemitowanego w programie Fakty stacji TVN, pani Joanna przerwała ciążę samodzielnie za pomocą tabletki. W nocy z 27 na 28 kwietnia 2023 r., z uwagi na złe samopoczucie fizyczne i psychiczne, skontaktowała się z psychiatrką, którą poinformowała o aborcji. W odpowiedzi lekarka wezwała Policję. Policja udostępniła nagranie zgłoszenia na numer alarmowy 112, z którego wynika, że lekarka udzieliła informacji dyspozytorowi informacji na temat zamiaru popełnienia samobójstwa przez pacjentkę, faktu, że miała ona aborcję, zaburzeń psychicznych. Gdy skontaktowała się z nią Komenda Miejska Policji w Krakowie dopytując o ciążę i aborcję pani Joanny, udzieliła ona bardziej szczegółowych informacji. Z dostępnych informacji wynika, że pani Joanna w żadnym momencie nie wyraziła zgody na udostepnienie danych objętych tajemnicą lekarską.
Policja i pogotowie ratunkowe miały przyjechać do domu kobiety, choć – jak podkreśla pani Joanna – dzwoniąc do lekarki jasno podkreślała, że nie chce zrobić sobie krzywdy, a jedynie potrzebuje pomocy. Funkcjonariusze na tym etapie pytali kobietę o tabletki do aborcji farmakologicznej i jak wskazuje kobieta – „nie mówili niczego o samobójstwie”. Następnie przewieziona została ona do Wojskowego Szpitala Klinicznego w Krakowie. Lekarz szpitalnego oddziału ratunkowego, który był świadkiem interwencji, opisywał, że „czterech mężczyzn [policjantów] pilnowało jednej przestraszonej kobiety. Utworzyło kordon wokół pacjentki”, utrudniając tym samym pracę lekarzom. Mimo to, jak relacjonuje lekarz, „nie byli w stanie podać, dlaczego ta pacjentka jest przez nich zatrzymywana”. Lekarze mieli również mówić funkcjonariuszom, że „nie ma konieczności, żeby policja dalej uczestniczyła”, ponieważ kobieta nie stwarzała żadnego zagrożenia dla siebie, ani dla inych. Jeden z lekarzy, którego wypowiedź przytoczył TVN24, stwierdził, że pacjentka „praktycznie cały czas była otoczona przez funkcjonariuszy”, trudno było spokojnie z nią rozmawiać bez towarzystwa Policji, a jednocześnie lekarze nie mieli wrażenia, że „policjanci są po to, żeby tej pacjentce pomóc”.
Funkcjonariusze jednocześnie pytali też o telefon i laptop pacjentki i mówiono o przestępstwie. Gdy kobieta zauważyła, że zniknął jej laptop, interweniował lekarz. Funkcjonariusz Policji poinformować miał wówczas, że został on „zabezpieczony na protokół zatrzymania” i poprosił o nieutrudnianie czynności. Gdy lekarz poinformował go, że rozważa wezwanie Policji w tej sytuacji, jeden z funkcjonariuszy miał go pouczyć o odpowiedzialności wykroczeniowej za bezpodstawne wezwanie patrolu.
Lekarze mieli być wylegitymowani, a pani Joanna przewieziona z policyjną asystą do szpitala im. Narutowicza przy ul. Prądnickiej, gdzie czekał też kolejny patrol Policji. Sama pacjentka nie wiedziała w jakim celu została przewieziona. Tam zabrany miał być telefon kobiety, co opisała szerzej R. Kijowska, wskazując, że zaraz przed tym „policjantki miały prosić, by się rozebrała (…) już po badaniu ginekologicznym. Pani Joanna mówi: «ale czego wy szukacie, przed chwilą zbadał mnie lekarz»”. Funkcjonariuszki kazały jej „się rozebrać, robić przysiady i kaszleć”. W tym momencie kobieta krwawiła i zmuszenie do zdjęcia bielizny było dla niej szczególnie poniżające i upokarzające. Mimo to funkcjonariuszki zażądały od niej zdjęcia również majtek, miały również nie poinformować pacjentki o przyczynie kontroli osobistej. Policjantki miały stwierdzić ponadto, że „jak nie odda telefonu, to wezmą go”. Choć wcześniej pani Joanna nie chciała wydać telefonu by móc w szpitalu utrzymywać kontakt z bliskimi czy żeby poinformować pracodawcę w razie nieobecności, gdy kazano jej się rozebrać do naga była przerażona, poddała się i oddała telefon.
W reportażu wskazano, że w sprawie pani Joanny prowadzone jest postępowanie karne dotyczące udzielenia pomocy w przerwaniu ciąży oraz namawiania do samobójstwa. Autorka reportażu odnotowała jednak, że kobieta podkreślała wielokrotnie w trakcie interwencji, że aborcja była jej samodzielną decyzją, sama zamówiła, odebrała i zażyła tabletki. Zwróciła na to uwagę również pełnomocniczka kobiety, adw. Kamila Ferenc, która podkreśliła, że „w sprawie nie było udziału osób trzecich”. Sąd Rejonowy oceniając zatrzymanie telefonu pani Joanny przez funkcjonariuszy, uznał je za niezgodne z prawem i nakazał zwrot telefonu. Odnotował, że „Joanna (…) nie była podejrzaną (ani nawet nie było widoków na stawianie jej zarzutów)”. Negatywnie ocenił również działania Policji, podkreślając, że „pożądana byłaby na przyszłość ich większa wstrzemięźliwość przy dokonywaniu w warunkach szpitalnych czynności wobec osoby, której nie można postawić zarzutu”.
Redakcja Faktów otrzymała oświadczenie krakowskiej Policji w sprawie, w którym wskazano, że patrol wezwał lekarz psychiatra mówiąc, że pacjentka „dokonała aborcji” i „chce sobie odebrać życie”. Do jej miejsca zamieszkania miało być wówczas skierowane pogotowie oraz Policja. Wskazano, że kobieta poinformowała, że zamówiła tabletki przez internet, ale odmówiła ujawnienia szczegółów transakcji. Konieczność zabezpieczenia urządzeń uzasadniono w oświadczeniu podejrzeniem popełnienia przestępstwa udzielenia pomocy w przerwaniu ciąży „poprzez środki pochodzące z nielegalnego źródła”. Podkreślono, że „czynności należało przeprowadzić niezwłocznie, kobieta jednak nie chciała współpracować i nie chciała wydać dobrowolnie przedmiotów, o które prosili policjanci”. Odnosząc się przebiegu interwencji, wskazano, że „policjanci starali się przeprowadzić te czynności w sposób niezakłócający pracy lekarzy, jednak z niewiadomych przyczyn spotkali się z dużymi utrudnieniami ze strony personelu”. Odnotowano, że w szpitalu im. Narutowicza obecny był również żeński patrol Policji „aby nie naruszyć godności i intymności kobiety przy kontroli osobistej”. Przyczyny kontroli osobistej nie podano.
W sprawie stanowisko zajęła również Komenda Główna Policji, która konieczność zabezpieczenia nośników uzasadniła art. 124 Prawa farmaceutycznego, stanowiącym o wprowadzaniu do obrotu produktów leczniczych bez zezwolenia. Jednocześnie jednak, jak zaznacza Federacja na rzecz kobiet i planowania rodziny FEDERA, choć postępowanie w sprawie toczy się od trzech miesięcy, nie przedstawiono jeszcze nikomu zarzutów. W jej ocenie nie było również konieczne niezwłoczne podejmowanie czynności, bowiem „pani Joanna nie złamała prawa”. W sprawie głos zabrała także Naczelna Izba Lekarska, która podkreśliła w oświadczeniu, że „to, co spotkało pacjentkę, stanowi naruszenie praw pacjenta”.
HFPC do Komendanta Głównego Policji: w toku wykonywania czynności służbowych funkcjonariusze obowiązani są respektować godność i chronić prawa człowieka. W sprawie pani Joanny mogło dojść do naruszenia tego obowiązku.
W związku z ustaleniami mediów Fundacja skierowała wystąpienie do Komendanta Głównego Policji, w którym podkreśliła, że poniżające traktowanie osób, wobec których podejmowana jest interwencja, jest zjawiskiem, które nie powinno mieć miejsca w demokratycznym państwie, niezależnie od prawnej i pozaprawnej oceny sytuacji przez funkcjonariuszy. Zwróciliśmy również uwagę, że działania podejmowane wobec pani Joanny – w tym odebranie telefonu komórkowego i laptopa, obecność funkcjonariuszy Policji w trakcie udzielania świadczeń medycznych i ich utrudnianie, czy też prowadzenie niezgodnej ze standardami praw człowieka kontroli osobistej bez wyraźnej podstawy – zdają się być ukierunkowane na poniżenie kobiety i wywołanie efektu mrożącego w odniesieniu do aborcji. Z tego względu poprosiliśmy Komendanta o odniesienie się do opisywanej sprawy oraz udzielenie informacji w zakresie podstaw prawnych i faktycznych podejmowanej interwencji. Prosimy również o wskazanie, czy wobec funkcjonariuszy Policji biorących w niej udział prowadzone były lub są obecnie czynności wyjaśniające i postępowania dyscyplinarne w związku z jej przebiegiem.
W piśmie do Komendanta Głównego Policji Fundacja przedstawiła standardy odnoszące się do zakazu tortur, nieludzkiego lub poniżającego traktowania albo karania i prawa do prywatności. Szczególną uwagę zwróciliśmy na rekomendacje odnoszące się do przebiegu kontroli osobistej, które powinny być wykonywane wyłącznie w odpowiedni sposób, poszanowaniem godności ludzkiej i w uzasadnionym celu, zalecane jest również przeprowadzanie ich dwuetapowo. Fundacja odniosła się również do obowiązków związanych z poszanowaniem przez Policję poufności konsultacji medycznych. Ponieważ istotny wpływ na przebieg interwencji zdaje się mieć okoliczność, że pani Joanna miała aborcję, Fundacja przypomniała również, że przerwanie własnej ciąży nie jest w aktualnym stanie prawnym przestępstwem, a decyzja o kontynuacji lub przerwaniu ciąży wiąże się nierozerwalnie z autonomią osoby w ciąży. Co więcej, międzynarodowe organy zajmujące się prawami człowieka rekomendują rezygnacje z kryminalizacji aborcji i restrykcyjnego ograniczania dostępu do niej. Mimo to problemy z dostępnością aborcji w ramach systemu ochrony zdrowia w Polsce są szeroko odnotowywane. Europejski Trybunał Praw Człowieka stwierdzał w przeszłości naruszenia związane z brakiem procedur odnoszących się do dostępności aborcji, mimo zaistnienia przesłanek do zabiegu czy niezapewnieniem pacjentkom wyczerpujących informacji i dostępu do badań oraz brakiem dostępu do dopuszczalnej prawnie aborcji. Pomimo upływu lat od stwierdzenia naruszeń, orzeczenia te pozostają w dalszym ciągu niewykonane.
Pełna treść wystąpienia do pobrania pod tekstem.